Pierdolnij etat, idź na swoje, czyli Case Study jak to było u mnie.

Cześć, mija jakieś 5 od kiedy piszę tego bloga. Gdy zaczynałem go pisać, co również było początkiem moich treningów z kalisteniką pracowałem na etacie w znienawidzonej pracy po 10 godzin dziennie bez perspektyw na zmianę na lepsze. Głównym założeniem tego artykułu jest dać choćby kilku osobom motywację i wiarę w zmianę swojej sytuacji zawodowej na moim przykładzie. Też byłem w czarnej dupie – i jak się okazuje’ jest z niej wyjście.

Nie będzie to historia „od zera do milionera” bo jeszcze nim nie zostałem (jeszcze:), ale i tak zmiana na lepsze jest kolosalna. Tak jak wspomniałem: kilka lat temu harowałem w pracy której nie znosiłem, a moim szefem był człowiek który nie umiał odmieniać rzeczowników w liczbie mnogiej. Dziś mam swoją firmę, zajmuję się tworzeniem stron www oraz promowaniem firm w internecie. Swoją prace mogę wykonywać w każdym miejscu na ziemi z dostępem do internetu. Robię to co lubię; wszystko odbywa się na moich zasadach. Czuję się spełniony; także finansowo. Nie piszę tego by się chwalić czy promować. Jeśli znajdzie się przynajmniej jedna osoba której ten wpis coś pomoże uznam to za swój osobisty sukces

Podobno 80% wykonuje na co dzień pracę której nie lubi, więc jest spora szansa że Ty również należysz do tej grupy. Jeśli Ty również czujesz się zawodowo niczym chomik kręcący się w kółko na karuzeli to czytaj dalej ten tekst.

Gdy tak codziennie wstawałem, chodziłem do pracy której nie znosiłem nie było dnia bym nie myślał jak zmienić swoją sytuację, frustracja sięgała zenitu. W małym mieście nie było szans na lepszy etat bez znajomości. Jeszcze parę lat temu sytuacja na rynku pracy była o wiele gorsza. Był problem by znaleźć jakąkolwiek pracę. A moje wyższe wykształcenie mogłem sobie wsadzić głęboko… Swoją drogą pracując po 10 godzin nie było też czasu rozglądać się za czymś lepszym. Szukałem więc swojego pomysłu na biznes.

I tu pierwszy błąd wszystkich myślących o własnym interesie:

Nie szukaj pomysłu idealnego na biznes; produktu czy usługi którą zwojujesz świat; czegoś czego nie ma bo… na na 99,9% nie wymyślisz nic. Piwo i koło już dawno wynaleziono, więc moim zdaniem trzeba robić coś co jest, ale wyróżnić swój produkt czy usługę. Nie będę tu pisał o marketingu, bo chce tu raczej skupić się na Twojej zmianie mentalnej. W moim przypadku wybór padł na tworzenie stron www. Jeszcze przed podjęciem pracy ukończyłem kurs tworzenia stron internetowych, i potem co jakiś czas wpadało jakieś zlecenie od znajomych. Myślałem sobie że jak już będzie tych zleceń sporo to zostawię znienawidzoną pracę i pójdę na swoje… Jednak minęło ponad 6 lat a zleceń nadal było mało. Tłumaczyłem to sobie ogromną konkurencją. To fakt; konkurencja jest spora, ale w jakim biznesie jej nie ma? W każdym jest! Dlatego czymś pozytywnym należy się wyróżnić i robić coś czego nie robi konkurencja .

O tym jak promować swój biznes piszę na swoim drugim blogu: Strony internetowe & marketing.

Nie dam Ci gotowego pomysłu, chociaż możesz robić to co ja jeśli chcesz. Moja rada jest taka – rób coś co lubisz; co wiąże się chociaż trochę z Twoimi zainteresowaniami. Śmieszą mnie ludzie którzy wybierają kierunki studiów które akurat są „modne” a potem albo nie spełniają się w zawodzie albo w końcu kończą na „kasie”. Bron Boże nie mam nic do pracy na kasie, szanuje ich i ich pracę – jednak w mojej opinii większość osób tak pracujących robi to co robi z braku alternatywy. To znaczy alternatywa jest, nie ma jej tylko w ich opinii.

Usiądź i pomyśl, co mógłbyś robić, co lubisz robić, do czego masz smykałkę? A potem zbuduj wokół tego swój biznes. Pracował ze mną mój dobry kolega który lubił majsterkować, „strugać” w drzewie, dziś robi piękne budy dla psów, bujawki, domki dla dzieci. Być może Twoim zdaniem mało ambitne, jednak jemu sprawia to frajdę i można na tym zarobić całkiem niezłe pieniądze.

Znalazłeś swój pomysł? Coś powoli już świta w Twojej głowie? Poczekaj jeszcze chwilę, myślę że jeszcze nie jesteś gotowy na swój biznes.

Mimo że umiałem robić strony jeszcze przed etatem, to jednak w sumie musiałem męczyć się w pracy ponad 6 lat, dlaczego? Tylko i wyłącznie z mojej winy. Bo krótko mówiąc miałem PSTRO w głowie. I Ty pewnie też masz. Jeśli nie uporządkujesz pewnych rzeczy w sobie to na 90% „położysz” każdy nawet najlepszy pomysł na biznes. Statystyki są brutalne, ale prawdziwe – 90% nowo zakładanych firm nie dożyje swoich 3 urodzin. Od właścicieli takich firm usłyszysz, że to nie ich wina, bo konkurencja duża, Zus drogi, pracownik leniwy itp. Jednak główną przyczyną niepowodzenia są oni sami. Chcesz uniknąć niepowodzenia – uporządkuj swoje życie. I już piszę co mam na myśli.

Za wszystko co dzieje się w Twoim życiu odpowiedzialny jesteś Tylko Ty.

Usiądź i zdaj sobie z tego sprawę, a poczujesz ulgę. Taką radę usłyszałem kiedyś w którymś filmie na Youtube Mateusza Grzesiaka – pioniera jeśli chodzi o tematykę rozwoju osobistego w Polsce. I był to przełom. Do tej pory jak większość Polaków narzekałem i obwiniałem o wszystko wszystkich tylko nie siebie: wina polityków, szefa, konkurenci na rynku pracy. Jednak miałem zdrowe ręce i nogi, matka z ojcem wykształcili, ubrali, nakarmili, więc… za to że nie cierpiałem swojej pracy to tylko moja i nikogo innego wina. Mojego lenistwa i braku konsekwencji w realizacji wyznaczonego celu.

Po pierwsze: trenuj swoje ciało.

Jaki to ma związek z sukcesem firmy? A no ma. W moim przypadku zmiany na lepsze zaczęły się od treningu. Często tak jest w życiu że zmiana na pozytywne w jakimś obszarze życia „rozlewa się ” na inne. Najlepszym przykładem jest właśnie podjęcie aktywności fizycznej. Zaczniesz trenować to zaczniesz przyglądać się temu co jesz, bo będziesz wiedział że jedząc lepiej będziesz miał lepszy progres. Zaczniesz lepiej jeść będziesz miał więcej energii na co dzień i będziesz robił rzeczy których Ci się wcześniej zwyczajnie chciało. Wzrośnie Twoja kreatywność, będziesz miął lepsze pomysły. Będziesz miał więcej energii to wzrośnie Twoja pewność siebie, a tym samym polepszysz relacje z innymi ludźmi. I tak dalej.

Widzisz o co mi chodzi? Mała pozytywna zmiana nakręca całą spiralę; powstaje efekt kuli śnieżnej.

Krok drugi: decyzja

Usiądź i podejmij decyzję. Określ jasno jaki masz cel: zakładam firmę i uda mi się. Zdaj sobie sprawę że będą krytyczne momenty, będzie ciężko, dostaniesz po dupie, ale… uda Ci się, zrobisz wszystko aby Ci się udało. Nie kalkuluj sobie, co gdy mi się nie uda. Nie ma takiej opcji. Spal po obie wszystkie mosty, nie ma drogi odwrotu. Był taki generał. Nie pamiętam teraz jego imienia. Gdy dopłynął do wyspy, którą miał podbić pierwsze co robił to kazał spalić po sobie statki. Jego żołnierze wiedzieli, że albo podbiją wyspę abo zginą, drogi odwrotu nie ma. Codziennie wmawiałem sobie że choćby nie wiem co to na etat nie wrócę, że zdobędę zlecenia i zarobię. Łatwo nie było, na świat przyszedł mój syn i trzeba było rodzinę utrzymać.

Krok trzeci: czytaj i działaj

Gdy podejmiesz decyzję inwestuj swój czas w czytanie książek. I nie chodzi mi bynajmniej o powieści czy komiksy: czytaj książki biznesowe, przede wszystkim dotyczące sprzedaży – wszystko jest sprzedażą, a tej w szkołach nie uczą. W Polsce możesz zrobić magistra z pszczelarstwa a nie zrobisz ze sprzedaży. Uważam umiejętność sprzedaży za kluczową umiejętność. Codziennie coś sprzedajemy, jeśli akurat nie produkty czy usługi , to siebie idąc na randkę, czy rozmowę kwalifikacyjną. Sprzedaż obecna jest w każdym biznesie. Drugi rodzaj książek to książki rozwojowe – zacznij od tych najpopularniejszych takich autorów jak Brian Tracy, Tony Robbins. Staraj się czytać przynajmniej książkę miesięcznie. To tylko jakieś s 10 stron dziennie, a po jakimś czasie dostrzeżesz.

Od samego czytania jednak nic się nie zadzieje. Czytaj i wprowadzaj zdobytą wiedzę w życie, eksperymentuj, popełniaj błędy, wyciągaj wnioski, ale cały czas działaj. Wpadnij w wir działania. Efekty szybko dostrzeżesz.

Krok ostatni: idź na swoje

Po około roku regularnego czytania w Twojej głowie nastąpią zmiany na tyle że będziesz gotowy i świadomy swojego tego najważniejszego kroku: przejścia „na swoje”. Zanim to nastąpi, zbuduj „poduszkę finansową” czyli taką kwotę pieniędzy która wystarczy Ci minimum na 3 miesiące życia gdy otworzysz interes. Na początku będzie Ci ciężko;klientów będzie jak na lekarstwo, dlatego taka poduszka pozwoli Ci na komfort psychiczny dopóki nie zaczniesz zarabiać. A gdy w końcu pierdolniesz etat nie zatrzymuj się; drogi odwrotu już nie ma. Cały czas kształć się i patrz przed siebie.

Dla wielu z was pewnie ten test pewnie był banalny, no bo większość rzeczy to oczywiste oczywistości, i nadal będą szukać „cudownych pomysłów”itp. Jednak życie jest banalne, i trzeba robić banalne rzeczy, ale konsekwentnie; krok po kroczku. Jakiś czas temu w telewizja była taka mądra reklama, z udziałem naszej narciarki Justyny Kowalczyk, gdzie dziennikarz pyta się jej: Pani Justyno jak to się udało: na co Pani Justyna: „Nic się nie udało, to po prostu efekt ciężkiej pracy i treningów” Dlatego cudów nie ma i dróg na skróty, ciężka konsekwentna, czasem nudna praca, i będzie dobrze. Powodzenia!!!

Udostępnij na Facebook
Udostęnij na Twitter
Udostępnij na Linkedin

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top