Ćwiczysz, a efektów brak?

brak efektów w treningu

Dzisiejszy wpis to zbiór moich kilku przemyśleń, skierowanych głównie do początkujących, którzy zaczynają ćwiczyć z początku z ogromnym zapałem, jednak nie widząc efektów ( a mam tu na myśli głównie progres w sylwetce, bo dla większości atrakcyjna sylwetka jest głównym celem), szybko się demotywują i odpuszczają.

Pomijam tu kwestię genetyki, bo ta ma ogromny wpływ. Jeden będzie rósł po kanapkach z serem, które mu mamusia na kolacyjkę zrobi, a drugi choćby kół się w dupę to ciężko przychodzi mu progres. Spójrz teraz na moje zdjęcie. Tak wiem, dużo mi brakuje, ale wierz mi że ciężko mieć gorsze geny do sportów siłowych niż ja. Nawet malutki progres przychodzi mi bardzo ciężko, i na pewno Ty wkładając w trening tyle wysiłku co ja wyglądałbyś prawdopodobnie jak Stallone w drugiej części Rambo. Nie ubolewam jednak nad tym, tylko robię dalej swoje i przede wszystkim bawię się tym. Nawet najmniejszy sukcesik, jedna seria więcej sprawia mi przyjemność. Z nikim nie konkuruję, robię to dla siebie.

genetyka ty kurwo

Także dzisiaj bez zbędnego wchodzenia w szczegóły anatomii, fizyki, konkretnie i na temat, do bólu. Skupię się głównie na sferze mentalnej, o tym jak to Twoja głowa głównie wpływa na Twoje wyniki.

„Ból jest najlepszym nauczycielem, jednak nikt nie chce być jego uczniem” – Bruce Lee

Robisz serię, powoli włókna zaczynają palić, i w tym momencie kończysz, bo „następnego powtórzenia nie dam rady” Serio? Głupoty wać Pan pierdolisz. Dasz radę, i to nie jedno i nie dwa powtórzenia więcej. Twój umysł nakazuje Ci przerwać bo taka jest jego rola. Tak jesteśmy genetycznie zaprogramowani, aby unikać bólu i dyskomfortu. A kolejne powtórzenie w bólu jest właśnie takim wyjściem poza tą naszą przyjemną strefę komfortu.

Tylko łamiąc własne granice i starając się zrobić o te jedno powtórzenie więcej niż na poprzednim treningu będziesz progresować. Jasne, czasem trafi się gorszy dzień, i np. w pompkach cofniesz się nawet o 5 powtórzeń do tyłu. Ale wróć kolejnego dnia i postaraj się poprawić swój wynik.

„Sukces jest sumą drobnych wysiłków powtarzanych z dnia na dzień” – Robert Collier

Systematyczność. Jeśli zaczynasz mieć wymówki przed treningiem w stylu: dziś mi się nie chce, dzisiaj jest zimno, jutro będę bardziej wypoczęty, dziś nie mam z kim poćwiczyć itp. to odpuść sobie, serio. Włącz tv, otwórz chipsy i żyj chwilą, to Twoje miejsce. Trening nie jest dla Ciebie, przynajmniej na razie. Nie dorosłeś jeszcze do zmiany, nie pomogą motywacyjne memy czy cytaty, najlepsze plany z internetów, muzyka do treningów. Oczywiście, to wszystko pomaga utrzymać „płomień”, ale główna motywacja i chęć zmiany musi płynąć z Twojego wnętrza. I to nie dotyczy tylko treningu, ale wszystkiego. Jeśli sam nie dorosłeś i nie podjąłeś decyzji to zewnętrzne czynniki nic nie pomogą.

To tak jak z papierosami, każdy palacz wie że szkodzą i bez nich jest lepsze samopoczucie, ale dopóki nie będzie realnej chęci rzucenia palenia, to nawet trupy na paczkach nie zniechęcą do palenia.

A jak już będziesz świadom swojego celu, trening będzie Ci dawał zwyczajnie radość, to pójdziesz, choćby Ci się nie chciało.

Ciągłe zmiany planów treningowych

Każdy przechodzi przez ten etap. Masz plan, ćwiczysz, a za parę dni trafiasz na plan swojego idola z internetów. I co? Zmieniasz plan, no bo jak będziesz trenował jak gwiazda, to tak będziesz wyglądał. Nie będziesz, bo pomijając kwestię, że nie zawsze to co widzimy i czytamy w internetach faktycznie takim (bo zdjęcia są retuszowane, bo Twój idol kuje się w dupę, do czego się oczywiście nie przyzna) to każdy jest inny. Każdy ma inne geny i nigdy nie będziesz wyglądał jak inna osoba. Nawet jedząc to samo i trenując tak samo.

A druga sprawa; jeśli masz plan to trenuj wg niego przynajmniej 6 tygodni. Wtedy dopiero można stwierdzić czy daje progres i czy go zmienić.

„Dziś nie ćwiczę bo się przetrenuje”

Serio? Czym się przetrenujesz? Jeśli sypiasz po te minimum 6 godzin i odżywiasz się w miarę rozsądnie nie ma takiej opcji. Dla mnie to zwykła wymówka, powielana przez wszystkich, którym się nie chcę. Nie istnieje coś takiego. Obecnie z racji przygotować do mam talent ćwiczę 5-6 razy w tygodniu pompki, i to tak że pot leje się po dupie, i nie jest łatwo gdy nikt tak naprawdę w Ciebie nie wierzy; i jakoś nie czuję się przetrenowany. A mój zwykły dzień nie należy do łatwych, małe dziecko i firma na głowie. Przez kilka pierwszych dni takiego rygoru miałem problem z nadgarstkami, był to dla nich duży wysiłek, ale obecnie nie odczuwam żadnego dyskomfortu, przyzwyczaiły się do wysiłku. Owszem czasem jest gorszy dzień, widzę to po pierwszej serii, jest mniej siły. Skracam wtedy trening, ale tylko gdy naprawdę widzę realny powód, a nie zwykłe „nie chce mi się”.

Wszystko jest tak naprawdę w głowach, spróbuj wykonać o jedno powtórzenie więcej, zobaczysz, że dasz radę, spróbuj zrobić jeden trening więcej w tygodniu, zobaczysz że się nie przetrenujesz, a te dziwne problemy i rozterki są jedynie w Twoje głowie. Siła!

Udostępnij na Facebook
Udostęnij na Twitter
Udostępnij na Linkedin

3 thoughts on “Ćwiczysz, a efektów brak?”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top